Wszystko mnie boli. Na nic nie mam siły. Jednak, próbuje
spełnić prośbę osoby, która przed chwilą poprosiła mnie, abym na nią spojrzała.
Spójrz na mnie
skarbie.
Skupiam się najbardziej jak mogę i próbuje. Próbuje otworzyć
oczy. Moje wszystkie mięśnie się spinają. Bolą. Cholernie mocno bolą. Ale nie
poddaje się. Nie mogę się poddać.
W mojej głowie, ciągle przewija się to jedno zdanie, które
powiedziała ta osoba.
Spójrz na mnie
skarbie.
Właśnie ono mnie motywuje. W tym momencie to ono jest moją
motywacją. Nie mogę się teraz poddać i zawieść siebie oraz tej osoby. Muszę
walczyć! Muszę dać radę!
Jeszcze raz napinam wszystkie mięśnie na swojej twarzy i
marszczę nos. Czuje jak to robię! Nie powiem, że mnie to nie boli. Bo boli mnie
to jak cholera, ale jestem tak podekscytowana, że to zrobiłam, że ten ból jest
prawie nieodczuwalny. Jeszcze muszę otworzyć tylko oczy. Skoro udało mi się
zmarszczyć nos, to to również mi się powinno udać. Nie, źle. To mi się na pewno
uda!
Po chwili siłowania się sama z sobą, w końcu udaje mi się to
zrobić. W końcu to robię! Otwieram swoje oczy! Bardzo powoli, ale to robię.
W moje oczy uderza przerażająco jasne światło. Powoduje to,
że jestem ślepa przez kilka minut, albo sekund. Nie jestem pewna ile to trwa.
Jednak, kiedy w końcu moje oczy przyzwyczajają się do tego, zaczynają nabierać
ostrości. Wszystko zaczyna robić się bardziej wyraźne.
Zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu w którym się
znajduje. Jak już wcześniej zdążyłam zauważyć, po głośnych i
charakterystycznych maszynach, znajduje się w szpitalu. Tak więc, białe ściany
mnie nie dziwią. Naprzeciwko mojego łóżka znajdują się białe drzwi. Obok nich,
stoi stolik oraz czarna kanapa. Jak podejrzewam jest ona dla bliskich osób
chorych, które tutaj leżą. Czyli w moim przypadku dla mojej rodziny, prawda? Po
mojej prawej stronie jest wielki okno, prawie na całą ścianę. To ono daje tutaj
tak dużo światła, które niedawno mnie oślepiło. Przekręcam głowę na lewą stronę
i zaskakuje mnie to, że ktoś tam stoi. W ogóle nie zauważyłam aby ktoś
znajdował się ze mną w tym pokoju.
Przyglądam się tej osobie. Jest to chłopak. Wysoki.
Przystojny. Ma brązowe włosy zaczesane w artystyczny nieład. Tego samego koloru
co jego włosy, są jego oczy. Są hipnotyzujące, a co ciekawsze w jego oczach
widzę łzy. Przyglądam się mu zaciekawiona.
- Kim jesteś? – udaje mi się powiedzieć. Mój głos jest
cichy. Chłopak wygląda jakby dostał ode mnie w twarz. Cofa się krok do tyłu i
przeczesuje dłonią swoje włosy.
- Avril, nie żartuj tak! – słyszę jego błagalny głos. Avril,
Avril to ja, tak?
- Kim jesteś? – powtarzam moje pytanie. Chłopak podchodzi do
mnie i łapię mnie za rękę, spoglądam na nasze dłonie.
- Proszę nie rób mi tego! – klęczy przy moim łóżku.
Przykłada nasze splecione dłonie do swojej twarzy. Na swojej dłoni czuje coś
mokrego, jak się domyślam, są to łzy chłopaka. Jest mi niezręcznie, a więc
próbuje jakoś delikatnie wysunąć swoją dłoń z uścisku chłopaka. Musiał to
wyczuć, bo jego uścisk zacieśnia się mocniej.
- Proszę cię, wstań – mówię cicho. Nie jestem w stanie
zdobyć się na wyższe tony. Chłopak jeszcze przez chwilę jest w takiej samej
pozycji, jednak kiedy znowu próbuje zabrać swoją dłoń, od razu wstaje. Moja dłoń
dalej jest w jego uścisku. Nie patrzy na mnie. Swój wzrok wbity ma w
łóżko.
- Jak masz na imię? – pytam. Staram się, aby mój głos był
spokojny, nie chcę pokazać mu, że trochę panikuje, bo go nie znam, a on
najwyraźniej mnie tak.
- Cameron – mówi, słyszę jak jego głos się załamuje.
- Miło mi cię poznać Cameron – staram się mówić wesołym
tonem głosu. – Możesz mi powiedzieć… - nie zdążam dokańczać. Do pokoju wchodzi
pielęgniarka wraz z lekarzem. Uśmiechają się od samego wejścia tutaj.
- Dzień dobry Avril. Jak się czujesz? – pyta lekarz.
Zabieram swoją rękę z uścisku, jak się już dowiedziałam, Camerona.
- Dzień dobry – mówię. Przykładam dłoń do ust i zaczynam
kaszleć.
- Mary, daj proszę Avril szklankę wody – kobieta kiwa głową
i wychodzi z sali. Po chwili jednak wraca, niosąc pełną szklankę wody.
Podchodzi do łóżka i pomaga mi się podnieść. Podaje mi szklankę i stoi. Robi
tak prawdopodobnie przy każdym pacjencie, aby w razie co pomóc mu. Ja na
szczęście nie potrzebuje jej pomocy.
- Panie doktorze…- zaczyna niepewnie chłopak. Spoglądam na
niego zaciekawiona.
- Tak? – lekarz pyta, nie odrywając swojego wzroku, od jak
podejrzewam, mojej karty.
- Bo widzi pan…sądzę, że Avril straciła pamięć – mężczyzna w
okularach spogląda to na mnie to na Camerona.
- Straciła pamięć powiadasz. Dlaczego tak sądzisz? – pyta,
kiedy podchodzi do mojego łóżka.
- Nie pamięta mnie – mówi cicho. Mężczyzna robi zaciekawioną
minę. Nic nie mówi tylko kiwa głową i zaczyna mnie oglądać. Jak jakiś okaz w
galerii albo w zoo.
- Dobrze, Avril, proszę spójrz na mnie – wykonuje jego
prośbę i patrzę na mężczyznę.
- Jaki mamy dzisiaj dzień?
- Nie wiem.
- Miesiąc?
- Nie wiem.
- Rok?
- Nie wiem.
- Dobrze – wzdycha. – Masz rodzeństwo? – zastanawiam się
przez chwilę.
- Tak – mówię w końcu. – Brata.
Mężczyzna kiwa twierdząco głową i zapisuje coś w karcie.
Odwraca się do Camerona, jakby chciał o coś zapytać, jednak rezygnuje i wraca
wzrokiem do karty.
- Znasz tego chłopaka? – pyta mnie i wskazuje na Camerona.
Kiwam przecząco głową. Lekarz wzdycha. – Zaraz powinni przyjechać tutaj twoi
rodzice. Teraz po prostu odpocznij – mówi i zaczyna kierować się w stronę
wyjścia. Pielęgniarka Mary idzie za nim.
Drzwi nie zdążają się jeszcze zamknąć, a zaraz znowu się otwierają. Cameron wybiega za
lekarzem. Nie jestem w stanie usłyszeć o czym rozmawiają, lecz mogę się tylko
domyślić.
Naprawdę nie wiem, co o tym wszystkim mam myśleć. Jestem
strasznie skołowana.
Zamykam oczy i próbuje sobie przypomnieć, dlaczego tutaj
jestem. Ale nic nie widzę. Nic nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Im
bardziej próbuje, tym gorzej zaczynam się czuć. Moja głowa zaczyna mnie boleć.
Robi mi się niedobrze.
Biorę głęboki oddech.
*Pov Cameron*
- Panie doktorze! – krzyczę za mężczyzną zaraz jak wybiegam
z sali. Mężczyzna odwraca się w moim kierunku.
- Tak? – pyta, kiedy do niego podchodzę.
- Dlaczego ona tak się zachowuje? Dlaczego mnie nie pamięta?
– w moich oczach wzbierają się łzy.
- Wiesz, że nie mogę ci nic powiedzieć. Obowiązuje mnie
tajemnica lekarska – lekarz drapie się zakłopotany po karku.
- Bardzo pana proszę! Dobrze pan wie, że bardzo mi na niej
zależy! – krzyczę. Nie obchodzi mnie to, czy ktoś patrzy na mnie w tym momencie
jak na debila. Ja po prostu chcę wiedzieć, dlaczego ona mnie nie pamięta.
Lekarz wzdycha. Chyba go przekonałem.
- Dobrze, ale nie możesz nikomu powiedzieć, że złamałem tą
przysięgę, jasne? Robię to tylko ten jeden, jedyny raz – mówi na jednym
wydechu. – Avril… Myślę, że ma amnezję wsteczną. Jednak, nie jestem pewny czy
to to. Muszę jeszcze wszystko sprawdzić.
- Amnezja wsteczna?
- Tak, jednak to jeszcze nic nie jest pewne. Jak zrobię
wszystkie badania to się dowiemy czy to jest rzeczywiście to – kiwam głową na
znak że rozumiem. Jednak w rzeczywistości nic nie rozumiem. Robię kilka kroków wstecz i opadam na krzesła, które znajdują
się za mną. Głowę chowam w swoich dłoniach. Nie zauważam nawet kiedy lekarz
podchodzi do mnie i łapie mnie za ramię.
- Bądź dobrej myśli. Pamiętaj. To jej na pewno pomoże. Bądź
z nią, przypominaj jej wspólne chwilę. Ale co najważniejsze, wierz w nią –
patrzę mu w oczy kiedy to mówi. Mężczyzna stoi koło mnie jeszcze przez chwilę,
po czym odchodzi.
Czuje, że mogę nie dać sobie już z tym rady. Moja psychika
już wysiada. Robi sobie, chyba postój. Kurwa! Na początku wszystko było dobrze,
ale oczywiście, jak to się mówi „wszystko co dobre szybko się kończy”. Potem to
jak straciła swoich przyjaciół, właśnie wtedy zaczęła się ode mnie oddalać.
Może gdybym był z nią wtedy od samego początku, bardziej na nią naciskał nie
stało by się to wszystko. Może nie było by tego wypadku i teraz by mnie
pamiętała. Siedzielibyśmy sobie w tym momencie na plaży i patrzyli w niebo.
Tak, tandetne. Wiem. Ale to jest, kurwa, właśnie to, czego w tym momencie
najbardziej na świecie pragnę. Pragnę, aby do mnie wróciła. Pragnę, aby sobie o
mnie przypomniała.
Do szpitala, przyjeżdżają rodzice Avril. Widzę jak wbiegają
na piętro i biegną do pokoju dziewczyny. Na mnie nie zwrócili uwagi. Pewnie są
tak podekscytowani wiadomością, że ich dziecko się obudziło, że nie widzą
niczego co się wokół nich dzieje. Nie widzą tego, że siedzę niedaleko sali w
której znajduje się ich dziecko. W sumie, może to i lepiej. Nie chcę aby
ktokolwiek widział to jak płaczę.
Wyciągam swój telefon i wystukuje krótką wiadomość.
„Obudziła się.”