czwartek, 28 lipca 2016

Informacja!

Okej, kochani, jest taka sytuacja.

Nie wiem, ale chyba każdy zauważył, że na blogu pojawia się bardzo mało rozdziałów i jest to wszystko spowodowane moją winą. Przyznaję się.

Z biegiem czasu jak patrzę na tego bloga, uświadamiam sobie, że zaczynając go, nie byłam i w sumie dalej nie jestem na niego gotowa. Dlatego podjęłam decyzje, która myślę, że będzie korzysta dla wszystkich.

Od tej chwili, oficjalnie ogłaszam, że blog jest zawieszony na czas nieokreślony.

Dlaczego? Tak jak wcześniej już pisałam, z biegiem czasu zdałam sobie sprawę, że nie jestem jeszcze gotowa na kontynuowanie historii Look for me!. Pisanie kolejnych rozdziałów pod przymusem, nie będzie dobre ani dla mnie, ani dla Was. Nie chcę również, wchodzić tutaj od jakiegoś czasu i mieć wyrzuty sumienia, że nic nie dodaje.
Dlatego postanowiłam, że na razie zostawię tutaj te rozdziału, które napisałam do tej pory, a kiedy przyjdzie moment w którym stwierdzę że to jest właśnie ten czas, na pewno tutaj wrócę. Nie obiecuje, w sumie nawet nie mogę tego zrobić, że to będzie jeszcze w tym roku. Ale może w przyszłym...Czemu nie?
Do chwili, aż nie wpadnie mi nowy pomysł na to opowiadanie, wszystkie te rozdziały które są opublikowane  zostawię. A w przyszłości, albo je usunę i stworzę całkiem coś nowego, albo dalej będę kontynuować na tych, które już są.

Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli i dalej będziecie mnie wspierać. Nie znikam z blogspotu, dalej będę tworzyć swoje opowiadanie, do którego link macie tutaj - ||
                                                                                          \/
                                                                                        Inna

Dziękuje, że przez ten cały czas byliście ze mną. Mam nadzieje, że dalej będziecie.
Jeszcze raz bardzo Was przepraszam.
Tak więc, do naszego kolejnego spotkania tutaj!




Pauley d

piątek, 24 czerwca 2016

5


Podchodzę do Tonyego, który stoi nonszalancką i opiera się o murek. Łapię go za koszulę i przyciągam do siebie.
- Co ty do chuja tutaj robisz? – warczę mu prosto w twarz. Na jego twarzy pojawia się uśmieszek i wzdycha, przewraca na mnie oczami, i próbuje się odsunąć, jednak trzymam go mocno. 
- Cameron! – słyszę jak Avril wybiega z samochodu i z trzaskiem zamyka drzwi. Podbiega do mnie i próbuje mnie od niego odciągnąć. Jestem tak zły, że nie dociera do mnie ani to co ona robi, ani to co ja robię.  – Cameron, kurwa puść go! – jakimś sposobem udaje jej się mnie odciągnąć od niego. Kiedy dociera do mnie, że już go nie trzymam zaczyna do mnie wracać moja świadomość. Patrzę na to jak Avril podbiega do Tonyego i zasypuje go pytaniami czy wszystko z nim w porządku. Krew mnie zalewa, kiedy to widzę.
-Jezu, Tony nic ci nie jest? – docierają do mnie tylko strzępki tego co ona mówi. Nie rozumiem jej słów, ani tego dlaczego zachowuje się do niego tak, jakby go znała. Podchodzę do nich bliżej, na co dziewczyna się spina i staje pomiędzy mną a Tonym.
- Co tutaj robisz? – swoje pytanie kieruje na chłopaka, w ogóle nie patrząc w stronę Avril. Tony swoje spojrzenie przenosi na mnie. Na jego twarzy pojawia się cwany uśmieszek.
- Ja po niego zadzwoniłam – mówi ona, osoba po której się tego nie spodziewałem.
- Ty? – pytam jak głupi. Moja twarz wyraża pewnie jedno wielkie zdezorientowanie, ale tak właśnie się czuje.
- Tak, ja – odpowiada, nie zdając sobie nawet sprawy jak bardzo mnie rani.
- To, to, wy się znacie? – czuje się jakbym dostał  jednego wielkiego siarczystego policzka.
- Cameron, dziękuje za to, że po mnie przyjechałeś do szpitala, przywiozłeś mnie do domu. Naprawdę jestem ci wdzięczna, ale naprawdę sądzę, że powinieneś już wrócić do siebie do domu – jej słowa nie docierają do mnie. Budzę się z tego dziwnego stanu dopiero w momencie, kiedy Avril wyciąga z samochodu swoją torbę. Patrzę na to, jak ten dupek podchodzi do niej bierze od niej torbę i zaczynają się kierować w stronę domu dziewczyny. Przeklinam cicho pod nosem i odwracam się w stronę samochodu. Jadąc dzisiaj po dziewczynę do szpitala naprawdę nie sądziłem, że nasze spotkanie tak się zakończy, a co lepsze, nie sądziłem w ogóle, że spotkam tutaj go. Wsiadam do swojego samochodu i wyjeżdżam z podjazdu dziewczyny, kieruje się natomiast na swój podjazd, który jak wszyscy wiemy znajduje się po przeciwnej stronie ulicy. Kiedy zatrzymuje samochód i z niego wysiadam zauważam, że na schodach ktoś siedzi. To chyba nie koniec niespodzianek na dzisiaj. Na schodach, które prowadzą do mojego domu siedzi Chelsea. Co ona tutaj kurwa robi?  Kieruje się spokojnie w stronę domu. Początkowo miałem zamiar wyminąć dziewczynę i po prostu wejść do domu, jednak nie mogę tego zrobić. Chelsea zmieniła mój plan, kiedy stanęła przede mną.
- Hej – mówi niepewnie. To trochę dziwne, kiedy widzę ją w takiej postaci. Chodzi mi o to jak nieśmiała teraz jest.
- Co tutaj robisz? – nie chcę bawić się w żadne witanie czy żegnanie, chcę żeby przeszła do konkretów. Sytuacja która wydarzyła się parę minut temu wytrąciła mnie z równowagi i obecnie mój humor oraz moje samopoczucie nie jest w najlepszym stanie.
- Chciałam cię zobaczyć i tak sobie pomyślałam, że może moglibyśmy gdzieś pójść – odpowiada mi. Niektóre słowa naprawdę było mi trudno zrozumieć, ponieważ mówi bardzo ale to bardzo cicho.
- Chelsea , ostatnim razem wyraziłem się chyba dostatecznie jasno, prawda? – wzdycham, naprawdę nie wiem co w głowie tej dziewczyny siedzi, ale nie jestem tego ciekawy.
- Ale Cameron! – dziewczyna przybliża się do mnie i łapie mnie za rękę. – Ja cię tak bardzo proszę! Stęskniłam się za tobą! – dobra, jeżeli wcześniej mówiłem coś o tym, że jest ona teraz nieśmiała to wszystko to odwołuje. Chelsea po prostu umie stwarzać pozory. Wzdycham i kręcę głową. Po prostu nie mogę uwierzyć jak nachalna ona potrafi być.
- Może innym razem – wymijam ją i wchodzę do domu. Trzaskam drzwiami z całych sił. Jestem tak nabuzowany tymi wszystkimi emocjami, że muszę się gdzieś wyładować. Wchodzę do swojego pokoju i przebieram się w jakiś stary dresy. Czas pobiegać, muszę to wszystko odreagować.





*Pov Avril*





- Jejku, Tony tak bardzo cię przepraszam! Nie sądziłam, że ten chłopka może się tak zachować – Tony posyła mi uspokajający uśmiech.
-Spokojnie, nie musisz mnie przepraszać, przecież nic się nie stało.
- Ale, jedno mnie zastanawia – zaczynam niepewnie, nie wiem jak zareaguje na nie chłopak, w końcu przecież nie znam go, a nawet jeżeli znam, to nie pamiętam – dlaczego  on zareagował tak, gdy cię zobaczył? – widzę, że to pytanie nie jest wygodne dla Tonyego, co powoduje, że jestem jeszcze bardziej ciekawa tego wszystkiego. Skąd oni się znają? Co między nimi kiedyś zaszło? Dlaczego tak bardzo się nie lubią? Takie i podobne pytania, przez cały czas siedzą mi w głowie.  
-Stara znajomość, nie musisz się tym wszystkim przejmować – przejeżdża ręką po moich włosach, co powoduje że są w chaosie.
- Przestań! – krzyczę na niego przy okazji śmiejąc się w głos.
- Powinnaś odpocząć – chłopak bierze mnie na ręce, co powoduje mój pisk. Naprawdę się nie spodziewałam tego, jednak muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawe doświadczenie i przyjemne. Śmieje się, kiedy Tony nami zakręcił. W tym momencie, czuje się jak mała dziewczynka, albo nie! Jak mała księżniczka! Chłopak zanosi mnie do mojego pokoju i kładzie na łóżku, przykrywa kocem i siada koło mnie.
- Prześpij się, powinnaś jeszcze odpoczywać.
- Ale nie jestem jakoś zmęczona – mówię, naprawdę nie czuje się zmęczona.

- Masz odpocząć! – grozi mi palcem wskazującym, śmieje się na ten gest. Tony podnosi się z mojego łóżka i staje przy nim. – Dobra, to ty teraz odpoczywasz, a ja już pójdę, bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Trzymaj się księżniczko – nachyla się w moim kierunku i składa na moim czole delikatny pocałunek. Nie chcę, żeby gdzieś szedł, ale nie chce też go zatrzymywać. Kiedy chłopak wychodzi z mojego pokoju, przewracam się na plecy i spoglądam w sufit. W sumie, to nawet nie wiem, jakie relacje łączyły mnie kiedyś z nim. Czy był dla mnie kimś ważnym albo ja dla niego? Nie mam zielonego pojęcia. Nawet nie wiem, jak mogłabym się tego dowiedzieć. Wzdycham. To wszystko mnie troszkę przytłacza, ta cała niewiedza. Odwracam się na bok i spoglądam na zdjęcie stojące koło mojego łóżka. Jest na nim  cała moja rodzina. Biorę je do ręki i przyglądam się mu bardzo dokładnie. Nie pamiętam kiedy je robiliśmy, oraz na samym początku nie mogłam poznać swojego  brata. Pamiętam go troszkę w innym wydaniu. To zabawne, jak pamięć ludzka może być krucha. Odkładam zdjęcie na stolik. 




______________________________________________________


Dzisiaj troszkę krócej. Mam nadzieje że mi wybaczycie, oraz, że rozdział Wam się spodoba!

niedziela, 29 maja 2016

4


- Co zrobiłeś?!- Taylor naskakuje na mnie. Spoglądam na nią.
- Co ja zrobiłem? Gdybyś ty jej nie powiedziała, że tam będę, to nie doszłoby do takiej sytuacji! – podnoszę się z łóżka.
- Mimo wszystko! Powinieneś się pilnować!
- Nie twoja sprawa! Jestem już dużym chłopcem i to moja decyzja, kiedy i z kim będę to robił. Mam tylko do ciebie taką pretensje, że powiedziałaś jej gdzie będę. Wiesz, że się jej podobam! Tak się kurwa nie robi Taylor! – dziewczyna patrzy na mnie przez chwilę. W jej oczach mogę zauważyć jak targają nią różne emocje.
- Dobra! Okej! Źle zrobiłam. Już nigdy nikomu nie powiem gdzie idziesz, pasuje? – mówi już spokojniejszym głosem, jednak dalej krzyczy.
- Tak. Dziękuję – mówię takim samym tonem jak ona. Dziewczyna odwraca się na pięcie i wychodzi z mojego pokoju. Trzaska drzwiami, mocno. Przez chwilę mam wrażenie, że mogą wypaść z zawiasów.


Nawet nie wiem kiedy to minęło, ale właśnie jestem w samochodzie i jadę po Avril. Przez cały czas zastanawiam się jak będzie wyglądała nasza droga powrotna do domu. Nie jestem jednak w stanie sobie tego wyobrazić. Nie wiem, czy  pamięć dziewczyny się poprawiła, czy może pogorszyła. Nie wiem też, co było by gorsze. To, że odzyskała swoją pamięć i zaczęła pamiętać śmierć swoich przyjaciół i to w jakim była stanie? Że ćpała i się cięła? Czy może to, że nie pamięta niczego ani nikogo? Myślę, że w żadnej z tych sytuacji nie dałbym sobie już rady. Ledwo daje sobie już z tą, obecną.

Wjeżdżam na parking, który znajduje się przed szpitalem i szukam wolnego miejsca. Oczywiście, jak zawsze, trzeba się sporo napocić aby cokolwiek znaleźć. Wolne miejsce udaje mi się  znaleźć po piętnastu minutach jeżdżenia w kółko po tym przeklętym parkingu. Zaciągam ręczny w samochodzie i z niego wychodzę. Kiedy znajduje się już na świeżym powietrzu, dopiero wtedy zdaje sobie sprawę jak ciepło i słonecznie dzisiaj jest. Nie zauważyłem tego, kiedy wychodziłem z domu, wsiadałem do samochodu ani w tedy, kiedy jechałem do tego szpitala. Jednak znam przyczynę, dlaczego tego nie zauważyłem. Ponieważ w mojej głowie, cały czas miałem jedną osobę. Avril…




*POV AVRIL*





Po pokoju rozchodzi się odgłos pukania do drzwi. Spoglądam najpierw na nie, a dopiero później mówię „proszę”. Moja pierwsza myśl, kiedy usłyszałam pukanie? Prawdopodobnie rodzice po mnie przyjechali. Więc, kiedy zauważam, że do „mojego” pokoju wchodzi ten chłopak, który był tutaj kiedy się obudziłam jestem naprawdę zdziwiona. Nie spodziewałam się, że tutaj dzisiaj przyjdzie. W ogóle, nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek się spotkamy. Z początku myślałam, że po prostu mnie z kimś pomylił i tylko udawał albo sobie żartował ze mnie, że mnie zna. Jednak teraz, kiedy jest tutaj, stoi przed moim łóżkiem, zwątpiłam. Naprawdę zwątpiłam. Mam wrażenie, że jestem w innym świecie, innym miejscu, gdzie każdy mnie zna, tylko ja nikogo nie. Boję się.





*POV CAMERON*

Stoję przed jej łóżkiem i patrzę na mojego aniołka. Mam wrażenie, że od ostatniego czasu jak jej nie widziałem to zmizerniała i schudła, jej kiedyś rumiane policzki zastąpiła teraz bladość. Mam ochotę rozpłakać się, kiedy tak na nią patrzę.
- Zmizerniałaś od ostatniego czasu jak się widzieliśmy. Jadłaś coś? – pytam. Podchodzę do stołka który stoi przy jej łóżku i siadam na nim. Avril, patrzy na mnie niepewnie. Wiem, że mnie nie pamięta i teraz czuje się niepewnie w mojej obecności, ale mam to w dupie. Teraz mam zamiar, być przy niej cały czas. Wtedy odpuściłem i pozwoliłem by była sama po stracie swoich przyjaciół. Pozwoliłem na to by była sama i skończyła tak, że zaczęła ćpać, ciąć się i mnie teraz nie pamięta. Cholera jasna!
- Wszystko dobrze – odpowiada cicho. Boi się. – Dlaczego tutaj jesteś? Nie żeby coś, ale ja cię nie pamiętam, nie wiem kim jesteś – mówi cicho. Nie wiem, czy nie może zdobyć się na głośniejszy ton czy po prostu się boi. Stawiam jednak na to drugie.
- Jestem tutaj, ponieważ twoi rodzice poprosili mnie, abym odebrał cię ze szpitala i zabrał do domu – uśmiecham się do niej, aby dać jej do zrozumienia, że nie musi się mnie bać. Dziewczyna wzdycha.
- Zrobili to, bo nie mają czasu, prawda? Widzę, nic się nie zmieniło. Cały czas w pracy i zero czasu prywatnego. Myślałam, że coś się zmieniło, kiedy powiedzieli mi, że się przeprowadziliśmy, ale jak widzę nie jest tak. Mogłam się tego spodziewać. Zresztą, czego ja oczekiwałam? – Avril kładzie się na plecy i spogląda w sufit. Nie wiem co mam zrobić. Nie wiem na co mogę sobie pozwolić, a na co nie.
- Hej, nie wiem jak było kiedyś gdy jeszcze tutaj nie mieszkaliście, ale mogę cię zapewnić, że twoi rodzice naprawdę się o ciebie martwią. Kiedy tutaj leżałaś nieprzytomna, to oni siedzieli z tobą w pokoju – wiem, że troszkę kłamie. Jednak jeżeli to ma polepszyć jej stan psychiczny to jakoś nie czuje wyrzutów sumienia. Łapie ją za dłoń aby się uspokoiła, nie wychodzi mi to jednak, ponieważ dziewczyna pod moim dotykiem spina się, od razu zabieram swoją rękę z powrotem. Dziewczyna uśmiecha się do mnie delikatnie.
- Dziękuje za twoje słowa.




*



- Masz już wszystko spakowane? – pytam, kiedy dziewczyna zapina swoją torbę. Jej głowa odwraca się w moim kierunku i uśmiecha się.
- Tak, tak mi się wydaje – jakiś czas temu, do sali Avril przyszedł lekarz i dał nam wypis, dzięki temu możemy opuścić to straszne miejsce. Kiedyś, nie miałem żadnych wspomnień, skojarzeń ze szpitalem, jednak teraz? Teraz, najchętniej nie przyszedłbym tu już nigdy więcej. Zabieram torbę z rąk dziewczyny i kierujemy się do wyjścia. Avril idzie przede mną, po drodze żegna się z pielęgniarkami, które zajmowały się nią.
Czasami mam wrażenie, jakby Avril przypomniała sobie jakieś rzeczy, ale ona nic nie mówi, a ja nie chcę na nią naciskać. Cały czas obserwuje dziewczynę jak idzie przede mną na parkingu samochodowym. Moje zaskoczenie jest naprawdę ogromne, kiedy zdaje sobie sprawę, że dziewczyna idzie prosto do mojego samochodu! Skoro straciła pamięć powinna nie pamiętać tego jak wygląda mój samochód, a tu proszę! Czyżby sobie coś przypomniała?
- Pamiętasz coś? – to pytanie samo wychodzi z moich ust. Avril odwraca się do mnie i robi zdezorientowaną minę.
- Nie, dlaczego nagle o to pytasz? – pokazuje palcem na mój samochód.
- Skąd wiedziałaś, że to mój samochód skoro straciłaś pamięć? – nie wiem, jak mam odczytać emocje jakie pojawiają się na jej twarzy, szok, zdezorientowanie, strach, naprawdę nie wiem.
- Ja…ja…ja nie wiem. Po prostu tak jakoś… miałam takie przeczucie – oczy Avril się szklą i mam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Odkładam jej torbę na ziemię i podchodzę do niej. Przytulam ją z całych sił i staram się ją uspokoić.
- Ja naprawdę nie wiem – chlipie w moją koszulkę. – Naprawdę mam już dość całej tej niewiedzy i zdezorientowania! Nawet nie wiem, gdzie teraz jest mój dom! – odwzajemnia mój uścisk.

Droga do domu mija nam w ciszy. Nie rozmawiamy o tym co stało się na parkingu. Jeżeli miałem jakiekolwiek wcześniej chęci, żeby z nią porozmawiać, albo spróbować sprawić, żeby cokolwiek sobie przypomniała, tak teraz nie mam żadnych. Podjeżdżam na podjazd domu Avril i aż krew mnie zalewa kiedy go tam widzę. Od razu wychodzę z samochodu i trzaskam drzwiami. Podchodzę do tego dupka i łapię go za koszulkę.

- Co do kurwy nędzy, ty tutaj robisz, co?! 

środa, 20 kwietnia 2016

3

- Pozwól, że teraz to ja przejmę kontrolę – uśmiecha się i popycha mnie na łóżko. Plecami ląduje na miękkim materacu. Dziewczyna siada na moim tułowi i ściąga z siebie koszulkę, zostaje w samym staniku i spodenkach. Ciekawe jakby Avril wyglądała bez koszulki. Cholera! Miałem zapomnieć o niej przynajmniej dzisiaj! Wpijam się w usta Chelsey i zaczynam ją całować. Przewracam ją na plecy i teraz to ja góruje nad nią.
- Misiu, ale to ja miałam mieć teraz kontrolę – jęczy mi do ucha kiedy obcieram się o nią. Avril byłaby o wiele lepsza od niej. Wiesz to. Ssie mocniej jej skórę na szyi byleby tylko pozbyć się tego cholernego głosiku w mojej głowie. Ręce dziewczyny zjeżdżają po mojej klatce piersiowej do spodni. Kiedy w końcu docierają do nich, zaczyna mi je rozpinać. Nie zrobisz tego z nią!
Odrywam się od dziewczyny i wstaje z łóżka. Podnoszę z ziemi swojo bluzkę i zakładam na siebie, zapinam swoje spodnie. Zdezorientowana dziewczyna podnosi się na łóżku i patrzy na mnie.
- Kochanie, co ty robisz? – pyta, ale w jej głosie mogę usłyszeć zdenerwowanie. Rzucam jej przelotne spojrzenie, kiedy zakładam buty.
- Nie widzisz? Ubieram się – odpowiadam. Chamsko. Wiem.
- Ale, co się stało? Misiu, zrobiłam coś nie tak? – dziewczyna podchodzi do mnie i zarzuca swoje dłonie na moją szyję. Odpycham ją delikatnie od siebie i wstaje.
- Zapomnij o tym co się tu zdarzyło, a, nie, źle, o tym, co miało się tu zdarzyć. Miałem chwilę słabości, a ty to wykorzystałaś. Po prostu, o wszystkim zapomnij. Zresztą powiedziałem ci już kiedyś, że między nami nic nie będzie, prawda? – dziewczyna nic nie odpowiada, tylko siedzi w tej samej pozycji. – Mam nadzieje, że się już nie spotkamy – mówię i wychodzę z pokoju. Może potraktowałem ją chamsko, ale inaczej nie umiałem postąpić w obecnej sytuacji. Wkurwiłem się i to cholernie mocno.
Schodzę na dół, gdzie wszyscy się bawią. Już z schodów rozglądam się po pomieszczeniu w celu znalezienie chłopaków, ale nigdzie ich nie widzę. Przeklina cicho i podchodzę do baru.
- Poproszę jednego shot’a – mówię do mężczyzny, który stoi za barem. Przygląda mi się uważnie, jakby chciał zapytać czy jestem pełnoletni, ale rezygnuje i nie pyta. Podaje mi to o co prosiłem. Wypijam go szybko i wychodzę z baru. Koniec na dzisiaj. Czas do domu.

- Cameron, wstawaj! – Taylor uderza pięściami w moje drzwi. Przewracam się na drugi bok i zasłaniam sobie głowę poduszką. Nic to jednak nie daje, ponieważ Taylor wchodzi do mojego pokoju i zaczyna mnie budzić. – Cameron wstawaj, jest sprawa!  - spoglądam na nią zaspanym wzrokiem zza poduszki.
- Czego? – burczę pod nosem.
- Rodzice Avril tu są i chcą z tobą porozmawiać – kiedy sens słów Taylor dochodzi do mojego mózgu, od razu podnoszę się do pozycji siedzącej.
- Co? – pytam i przeczesuję ręką swoje włosy.
- Dokładnie to co słyszałeś. Nie wiem, o co może chodzić, ale powiedzieli, że muszą z tobą porozmawiać – wzdycham cicho. Szlak! Naprawdę nie wiem, o co może chodzić. Może chcą, żebym nie widywał się z Avril. A, może jej stan się pogorszył? Boże, błagam, oby to nie było to. Nie dam sobie rady, jeżeli znowu coś się jej stanie.
Wstaje z łóżka i zakładam spodnie dresowe, które koło niego leżą. Wyjmuje z szafki czystą koszulkę i kieruje się do drzwi. Odwracam się jednak jeszcze do Taylor.
- Później musimy sobie poważnie porozmawiać. Mam dziwne wrażenie, że jedna sytuacja, która się wczoraj zdarzyła, nie zdarzyła się przez przypadek – po tym wychodzę z pokoju, zostawiając w nim Taylor.
Schodzę na dół i kieruję się do salonu. Tak jak się spodziewałem, to właśnie tam Taylor ich zaprowadziła, aby na mnie poczekali. Kiedy wchodzę do pomieszczenia, ich wzrok od razu kieruje się na mnie. Kiwam nieznacznie głową.
- Dzień dobry państwu – mówię i siadam na fotelu, który znajduje się naprzeciwko nich. Czuje się jakbym coś przeskrobał, a przecież tak nie jest. Chyba.
- Dzień dobry Cameron – matka Avril uśmiecha się do mnie, jednak wygląda to bardziej jak jakiś grymas.
- Czy mogę wiedzieć, dlaczego państwo chciało się ze mną widzieć? – pytam w końcu, kiedy przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywa. Rodzice Avril spoglądają na siebie i kiwają głowami. Naprawdę nie wiem, o co może chodzić.
- Cameron, czy możesz nam powiedzieć, czy po tym jak Avril straciła swoich przyjaciół. Czy… Czy ona zaczęła się jakoś dziwnie zachowywać. Znaczy nie, źle. Wiemy, że zachowywała się inaczej, że zamknęła się w sobie. Ale czy zauważyłeś może coś naprawdę niepokojącego? – matka Avril spogląda na mnie błagalnie. Nie wiem, jednak o co może to spojrzenie mnie błagać.
W myślach przypominam sobie wszystkie momenty w których ją widziałem i z nią rozmawiałem. Nie było ich wiele, jednak we wszystkich zachowywała się normalnie. Normalnie, oczywiście tak jak się zachowuje dziewczyna z depresją po stracie przyjaciół.
- Wydaje mi się, że zachowywała się normalnie. Zresztą nie jestem pewny o jakie sygnały państwu chodzi – rodzice dziewczyny kiwają głową.
- Wiedziałeś, że ona się tnie? – pyta jej ojciec. Mam wrażenie że cała krew z mojej twarzy odpływa. Co robi?  Nie, nie to nie jest możliwe. – Mało tego. Lekarz nam powiedział, że zrobili jej test na narkotyki i wyszedł pozytywnie. – Nie, nie. To nie dzieje się naprawdę. Mój mały aniołek, nie mógłby tego zrobić!
- Co? – tylko to udaje mi się wyjąknąć.
- Oczywiście, nie wiemy czy bierze nałogowo, czy zdarzyło się jej to tylko jeden raz. Ale fakt że moja córka coś brała i że się tnie jest naprawdę bolesny – patrzę na ojca dziewczyny, który z każdym kolejnym słowem załamuje się coraz bardziej.
- Przyszliśmy tu, ponieważ chcielibyśmy prosić cię o przysługę. Jutro rano, Avril zostanie wypisana. Czy mógłbyś po nią pojechać i ją odebrać? – kobieta patrzy na mnie. Z początku nie wiem co odpowiedzieć. Wszystkie te informacje, sprawiają że mam w głowię mętlik.
- Tak, oczywiście. Ale, jeśli mogę wiedzieć, dlaczego ja?
- Ponieważ myślimy, że przed tobą szybciej się otworzy, niż przed nami – matka dziewczyny spokojnie tłumaczy.
- Ale przecież, ona mnie nie pamięta.
- Raz ci już zaufała, więc zrobi to na pewno i drugi raz. Proszę pomóż nam.



*



Z tego co zrozumiałem od rodziców Avril, dziewczyna jeszcze nie wie, że oni wiedzą. Wzdycham. Naprawdę nie mogę wyobrazić sobie tego jak ona się krzywdziła. Za każdym razem, gdy próbuje to sobie wyobrazić, czuje jakby moje serce rozrywało się na małe kawałeczki.

Po pokoju rozchodzi się odgłos pukania do drzwi.
- Proszę – podnoszę wzrok i patrzę jak Taylor wchodzi do środka.
- Co rodzice Avril chcieli od ciebie? – pyta i usadawia się na fotelu naprzeciwko mnie.
- My chyba musimy porozmawiać o czymś innym – od razu przypominam sobie o wczorajszej sytuacji. Mam wrażenie że za tym wszystkim stoi właśnie Taylor.
- Tak? A o czym? – wygląda na zdezorientowaną, jakby naprawdę nie wiedziała co się stało.
- Taylor proszę cię. To ty nasłałaś Chelsea do klubu, prawda? – jej mina od razu się zmienia. Chyba zrozumiała o co mi chodzi.
- Czekaj, czekaj. Czy ona była w tym klubie wczoraj? – wstaje z fotela i wydaje się być zła.
- No tak. Przecież sama ją tam nasłałaś – mówię oskarżycielskim głosem.
- Czekaj Cameron, bo chyba się nie rozumiemy! Ja jej tam nie nasyłałam, a wręcz przeciwnie – mówi oburzona.
- To w jaki sposób mi wytłumaczysz że ona wiedziała gdzie akurat będę? – podnoszę głos. Nie wiem dlaczego, ale ta rozmowa zaczyna mnie denerwować.
- Wczoraj pożyczyłam od ciebie samochód, bo jechaliśmy ze znajomymi się spotkać. Zadzwoniłam do Chelsey i zapytałam czy jedzie z nami. Od razu jej powiedziałam, żeby szukała twojego samochód bo nim będę. No i tak od gadki do szmatki zeszło na twój temat i zapytała się co wieczorem robisz no i ja jej chyba powiedziałam przez przypadek – Taylor przez całą swoją wypowiedź chodzi w tą i z powrotem po pokoju. Nagle zatrzymuje się w miejscu i odwraca w moją stronę, patrzy na mnie uważnie, kiedy ja analizuje jej słowa. – Ale tak właściwie co się wczoraj stało, że tak się o to rzucasz? – patrzę na nią przez dłuższy czas i zastanawiam się czy powiedzieć jej. Biorę głęboki wdech.

- Prawie się z nią przespałem - mówię cicho. 

sobota, 26 marca 2016

2

Do mojej sali wchodzą rodzice. Uśmiecham się, naprawdę się cieszę, że ich widzę, są dzisiaj pierwszymi osobami których rozpoznaję. Usadawiam się wygodniej w swoim łóżku. Widzę jak mama płaczę, a tata ukrycie ociera łzy.
- Cześć mamo – mówię cicho. Kobieta zaczyna głośniej płakać  podchodzi do mnie i mnie przytula.
- Córciu, tak się cieszę że się obudziłaś – mówi i przytula mnie mocniej. Odwzajemniam jej uścisk. Tata podchodzi do nas i kładzie rękę na moim ramieniu. Nic nie mówi. Po prostu stoi.




*Pov Cameron*




- Żartujesz sobie ze mnie? – Harry kolejny raz zadaję to samo pytanie.
- Nie, Harry. Avril naprawdę się obudziła.
- Jezu, tak się cieszę – słyszę jak wypuszcza z ust powietrze.
- Ale…. – zaczynam, jednak nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Co? Co się dzieje Cameron? – Harry zaczyna trochę panikować.
-Ona mnie nie pamięta. Pamięta wszystko inne, tylko nie mnie – mówię, a w moich oczach znowu zbierają się łzy.
- Cholera – słyszę jak Harry w coś uderza. – Jak to cię nie pamięta?
- Nie wiem, po prostu. Lekarz powiedział, że to może być amnezja wsteczna.
- Amnezja wsteczna? Co to jest? – pyta.
- Sam nie jestem pewien Harry. Lekarz powiedział, że jeszcze nie jest to pewna diagnoza. Trzeba być dobrej myśli, ale nie wiem Harry. Ja nie jestem chyba gotowy. Przepraszam cię, ale muszę kończyć. Zadzwonię gdy będzie się coś działo – mówię i rozłączam się. Chyba za dużo mu powiedziałem.


Wychodzę ze szpitala. Tak, nie pożegnałem się z Avril. Zresztą, po co miałbym to robić, sokoro ona mnie nie pamięta? Zadał bym sobie tylko ból, a na razie nie chcę cierpieć. Czy jestem przez to egoistą? Czy jestem egoistą tylko dlatego że nie chcę cierpieć?
Otwieram swój samochód i wsiadam do niego. Nie wiem gdzie jechać. Z jednej strony chcę być sam, ale z drugiej potrzebuje towarzystwa. Popieprzone uczucie. Wyciągam telefon i dzwonie do Nasha. Odbiera niemal od razu.

- No siema stary – mówi.
- Siema. Stary wybierzemy się dzisiaj do klubu? – pytam i spoglądam przed siebie.
- Co? – Nash wydaje się być zdziwiony. – Czekaj, czekaj, czy właśnie Cameron Dallas zapytał czy pójdziemy do baru? To jakiś cud? Ja muszę to zapisać! – przewracam oczami. – Coś się stało? – pyta po chwili.
- To nie jest rozmowa na telefon – mówię, a w moich oczach pojawiają się łzy. Jebana ciota ze mnie.
- Okeej – nastaję między nami  chwila ciszy. – No dobra, zgarnę Matta i o dziewiętnastej możemy się spotkać w tym barze co zawsze.
- Okej – mówię i się rozłączam. Wzdycham. Muszę odreagować.



*Pov Avril*



- Mamo, kiedy będę mogła stąd wyjść? – naprawdę nie chcę już tu siedzieć. Ten pokój przyprawia mnie o dreszcze. Może nie jest jakoś najgorszy, ale sama świadomość, że to nie jest mój pokój nie pomaga mi.
- Skarbie, dopiero co się obudziłaś. Musisz tu jeszcze zostać na kontrolę – mama głaszczę mnie po głowię. Robię naburmuszoną minę i patrzę na nią miną szczeniaczka. Mama wzdycha.
- Dobrze, porozmawiam z lekarzem, kiedy będziesz mogła wyjść, okej? – pyta, a ja przytakuje jej.
Kiedy mama wychodzi z pokoju zostaje w nim sama. Dziwne uczucie. Obudzić się naglę i nie pamiętać części z swojego życia. Z tego co mama mi opowiedziała jesteśmy teraz w Kalifornii. To naprawdę coś dziwnego. Nie pamiętać pewnej części swojego życia. Nie pamiętać przeprowadzki, nowo poznanych ludzi. Właśnie, kim był ten chłopak? Ciągle siedzi mi w głowie i nie mogę się go pozbyć.
Drzwi otwierają się i do sali wchodzi mój tata. Uśmiecha się do mnie, oczywiście, odwzajemniam jego uśmiech. Podchodzi do mojego łóżka i siada na taborecie, który stoi obok.
- Jak się czujesz skarbie? – pyta i poprawia moją kołdrę. Uśmiecham się na jego gest. Pamiętam, że kiedy byłam mała i dopadła mnie jakaś choroba, zawsze do mnie przychodził i bardziej opatulał mnie kołdrą.
- Dobrze, najchętniej wyszłabym już z tego szpitala – tata patrzy na mnie uważnie.
- Kochanie, uważam że powinnaś tu jeszcze zostać. Masz tutaj przynajmniej fachową pomoc.
- Tato, proszę cię – uśmiecham się do niego.- Jak myślisz gdzie szybciej dojdę do siebie? W szpitalu w którym jestem sama, czy w domku w którym mam was i waszą miłość? – tata uśmiecha się do mnie delikatnie, a to oznacza że go przekonałam.
- No dobrze, niech ci będzie – rozgląda się po pokoju. – A, gdzie jest mama? – pyta i jeszcze raz się rozgląda.
- Poszła do lekarza, zapytać kiedy będę mogła wyjść – kończę mówić, akurat w momencie w którym drzwi się otwierają. Do środka wchodzi mama, widzę że płakała, ma czerwone oczy. Kiedy oczy moich rodziców się spotykają, tata od razu wstaje.
- Chodź, musimy porozmawiać – mama mówi do taty.
- Mamo, co się dzieje? – pytam, jednak nikt mi nie odpowiada. Rodzice wychodzą z mojej sali i szczelnie zamykają za sobą drzwi.



*Pov Cameron*



- Cameron! Wychodzisz gdzieś dzisiaj? – słyszę jak moja siostra drze się z drugiego pokoju.
- Taa, a co?
- Bo chciałam pożyczyć twój samochód. Będzie ci dzisiaj potrzebny? – staje w progu moich drzwi od pokoju i patrzy na mnie.
- Nie będzie, możesz go wziąć – mówię nie zwracając na nią większej uwagi.
- Okej, dzięki – mówi i zabiera kluczyki z biurka. Przystaje przy moim łóżku i rzuca we mnie poduszką.
- Hej! Co ty robisz? – pytam zdenerwowany.
- Co masz taką minę młody? Jesteś jakiś nieswój odkąd wróciłeś ze szpitala – przeklinam cicho pod nosem. Zapomniałem powiedzieć Taylor, że Avril się obudziła.
- Avril się obudziła – mówię i spoglądam na moją siostrę. W jednej chwili jest zaskoczona tym co powiedziałem, a za chwilę uśmiecha się jak wariatka.
- Naprawdę, to dlaczego się nie cieszysz? – pyta podekscytowana.
- Bo mnie nie pamięta Taylor. Nie pamięta niczego. Mam po prostu już dość, nie wiem co robić – przecieram twarz rękoma.
- To dlatego dzisiaj wychodzisz?
- Tak, muszę odreagować.
- W jaki sposób chcesz odreagować? – pyta i patrzy na mnie uważnie.
- W jakikolwiek się da, byle, żebym zapomniał – odpowiadam nawet na nią nie patrząc.
- Gdzie idziecie?
- Do tego baru co zawsze, zresztą dlaczego tak o wszystko wypytujesz? – na twarzy mojej siostry pojawia się cień uśmiechu.
- Po prostu martwię się o swojego młodszego brata, to chyba normalnie – odpowiada obojętnie. – Miłej zabawy w barze – rzuca zanim jeszcze zdążyła wyjść z mojego pokoju. Przewracam oczami. Taa, na pewno będę się dobrze bawił.




- Witam panowie – mówię do Nasha i Matta, którzy siedzą już przy barze i piją piwo. Wzdrygają się delikatnie na dźwięk mojego głosu, który jest zmęczony i brzmi jak nie mój. Jak jeden mąż odwracają się w moją stronę i lustrują mnie wzrokiem.
- Och! Jesteś! Myśleliśmy już że jednak zrezygnowałeś z naszego spotkania – mówi Matt w międzyczasie pijąc piwo.
- Nie dzisiaj. Dzisiaj chcę zapomnieć o wszystkim. Chcę się po prostu dobrze bawić – mówię i siadam obok Nasha. Chłopacy patrzą na mnie zaskoczeni. Posyłam im uspakajający uśmiech.
- Co się stało? – pyta Nash.
- Avril się obudziła – mówię i biorę łyk piwa Nasha.
- To dlaczego się nie cieszysz? Stary to świetna wiadomość! – mówi Matt.
- Byłaby świetna, gdyby nas pamiętała. Ona nas nie pamięta chłopaki, nie pamięta niczego, tego że mieszka teraz tutaj, nie pamięta was, mojej siostry, mnie… - chłopcy spoglądają na siebie i nic nie mówią. Wymieniają się tylko spojrzeniami.
- Poprosimy coś mocniejszego – Matt mówi do barmana. Mężczyzna stawia przed nami trzy kieliszki i nalewa jakiegoś nieznanego mi alkoholu. Wypijam to jednym duszkiem. Dobre, mocne.




Po godzinie jesteśmy już trochę wstawieni, znaczy ja jestem, a chłopacy to nie wiem bo gdzieś mi zniknęli. Z tego co widziałem to Nash był tu gdzieś przed chwilą z jakąś dziewczyną, a Matt był, był gdzieś tutaj.
Sączę sobie spokojnie swój napój alkoholowy do momentu, aż ktoś nie położył swojej ręki na moje ramię. Podskakuje w miejscu i odwracam się. Przed sobą widzę dziewczynę, której nie spodziewałem się dzisiaj zobaczyć, w ogóle nie spodziewałem się kiedykolwiek zobaczyć. Przede mną stoi Chelsea.
- Cześć przystojniaku – nachyla się w moim kierunku i szepcze mi do ucha. – Jestem aż taka straszna że się przestraszyłeś kiedy cię dotknęłam? – na jej twarzy pojawia się cwaniacki uśmiech. Szokuje mnie jedna rzecz. Jest odważniejsza, teraz, tutaj, a nie była taka.
- Chelsea, co ty tutaj robisz? – pytam zszokowany, dziewczyna siada na moich kolanach.
- No jak to co? Jestem w barze, więc to chyba oczywiste, prawda? Bawię się. Chcę zapomnieć o niektórych wydarzeniach, które miały miejsce w moim życiu – uderzają mnie jej słowa. Chcę zapomnieć, jak ja. – Pomożesz mi? – dziewczyna pyta i przytula się do mnie jeszcze bardziej. Spoglądam na nią zdezorientowany, za bardzo nie ogarniam co się dzieje.




Jak to się stało, że teraz jestem w pokoju, który znajduje się nad barem i całuje się z Chelsea? Naprawdę nie wiem, ale wiem że dziewczyna dobrze całuje. Przyciąga mnie bliżej siebie, co powoduje, że jej plecy są oparte o ścianę. Kładę rękę nad jej głową i zaczynam całować jej szyję. Z jej ust wydobywają się ciche jęki. Chyba znalazłem jej czuły punkt. Przestań. Rękoma zjeżdżam na jej tułów, moja ręka ląduje pod jej bluzką. Jeżdżę przez chwilę po jej brzuchu, zahaczając raz na jakiś czas o jej piersi. Przestań. Dziewczyna cały czas głaszcze mnie po klatce piersiowej, od momentu w którym znaleźliśmy się w tym pokoju, jestem bez koszulki ponieważ Chelsea ją ze mnie ściągnęła. Odrywa się od moich ust i patrzy na mnie.

- Pozwolisz, że teraz to ja przejmę kontrolę – uśmiecha się i popycha mnie na łóżko. 




______________________________________

Daawno, mnie tutaj nie było. Wiem, przepraszam, ale brak czasu robi swoje. Oczywiście postaram się, aby rozdziały pojawiały się częściej, ale nic na razie nie obiecuje.
Mam nadzieje, że rozdział się podobał!
Właśnie, Kochani! 
Wesołych Świąt Wielkanocnych oraz mokrego dyngusa! 

czwartek, 4 lutego 2016

1


Wszystko mnie boli. Na nic nie mam siły. Jednak, próbuje spełnić prośbę osoby, która przed chwilą poprosiła mnie, abym na nią spojrzała.

Spójrz na mnie skarbie.

Skupiam się najbardziej jak mogę i próbuje. Próbuje otworzyć oczy. Moje wszystkie mięśnie się spinają. Bolą. Cholernie mocno bolą. Ale nie poddaje się. Nie mogę się poddać.
W mojej głowie, ciągle przewija się to jedno zdanie, które powiedziała ta osoba.

Spójrz na mnie skarbie.

Właśnie ono mnie motywuje. W tym momencie to ono jest moją motywacją. Nie mogę się teraz poddać i zawieść siebie oraz tej osoby. Muszę walczyć! Muszę dać radę!
Jeszcze raz napinam wszystkie mięśnie na swojej twarzy i marszczę nos. Czuje jak to robię! Nie powiem, że mnie to nie boli. Bo boli mnie to jak cholera, ale jestem tak podekscytowana, że to zrobiłam, że ten ból jest prawie nieodczuwalny. Jeszcze muszę otworzyć tylko oczy. Skoro udało mi się zmarszczyć nos, to to również mi się powinno udać. Nie, źle. To mi się na pewno uda!
Po chwili siłowania się sama z sobą, w końcu udaje mi się to zrobić. W końcu to robię! Otwieram swoje oczy! Bardzo powoli, ale to robię.

W moje oczy uderza przerażająco jasne światło. Powoduje to, że jestem ślepa przez kilka minut, albo sekund. Nie jestem pewna ile to trwa. Jednak, kiedy w końcu moje oczy przyzwyczajają się do tego, zaczynają nabierać ostrości. Wszystko zaczyna robić się bardziej wyraźne.
Zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu w którym się znajduje. Jak już wcześniej zdążyłam zauważyć, po głośnych i charakterystycznych maszynach, znajduje się w szpitalu. Tak więc, białe ściany mnie nie dziwią. Naprzeciwko mojego łóżka znajdują się białe drzwi. Obok nich, stoi stolik oraz czarna kanapa. Jak podejrzewam jest ona dla bliskich osób chorych, które tutaj leżą. Czyli w moim przypadku dla mojej rodziny, prawda? Po mojej prawej stronie jest wielki okno, prawie na całą ścianę. To ono daje tutaj tak dużo światła, które niedawno mnie oślepiło. Przekręcam głowę na lewą stronę i zaskakuje mnie to, że ktoś tam stoi. W ogóle nie zauważyłam aby ktoś znajdował się ze mną w tym pokoju.
Przyglądam się tej osobie. Jest to chłopak. Wysoki. Przystojny. Ma brązowe włosy zaczesane w artystyczny nieład. Tego samego koloru co jego włosy, są jego oczy. Są hipnotyzujące, a co ciekawsze w jego oczach widzę łzy. Przyglądam się mu zaciekawiona.
- Kim jesteś? – udaje mi się powiedzieć. Mój głos jest cichy. Chłopak wygląda jakby dostał ode mnie w twarz. Cofa się krok do tyłu i przeczesuje dłonią swoje włosy.
- Avril, nie żartuj tak! – słyszę jego błagalny głos. Avril, Avril to ja, tak?
- Kim jesteś? – powtarzam moje pytanie. Chłopak podchodzi do mnie i łapię mnie za rękę, spoglądam na nasze dłonie.
- Proszę nie rób mi tego! – klęczy przy moim łóżku. Przykłada nasze splecione dłonie do swojej twarzy. Na swojej dłoni czuje coś mokrego, jak się domyślam, są to łzy chłopaka. Jest mi niezręcznie, a więc próbuje jakoś delikatnie wysunąć swoją dłoń z uścisku chłopaka. Musiał to wyczuć, bo jego uścisk zacieśnia się mocniej.
- Proszę cię, wstań – mówię cicho. Nie jestem w stanie zdobyć się na wyższe tony. Chłopak jeszcze przez chwilę jest w takiej samej pozycji, jednak kiedy znowu próbuje zabrać swoją dłoń, od razu wstaje. Moja dłoń dalej jest w jego uścisku. Nie patrzy na mnie. Swój wzrok wbity ma w łóżko. 
- Jak masz na imię? – pytam. Staram się, aby mój głos był spokojny, nie chcę pokazać mu, że trochę panikuje, bo go nie znam, a on najwyraźniej mnie tak.
- Cameron – mówi, słyszę jak jego głos się załamuje.
- Miło mi cię poznać Cameron – staram się mówić wesołym tonem głosu. – Możesz mi powiedzieć… - nie zdążam dokańczać. Do pokoju wchodzi pielęgniarka wraz z lekarzem. Uśmiechają się od samego wejścia tutaj.
- Dzień dobry Avril. Jak się czujesz? – pyta lekarz. Zabieram swoją rękę z uścisku, jak się już dowiedziałam, Camerona.
- Dzień dobry – mówię. Przykładam dłoń do ust i zaczynam kaszleć.
- Mary, daj proszę Avril szklankę wody – kobieta kiwa głową i wychodzi z sali. Po chwili jednak wraca, niosąc pełną szklankę wody. Podchodzi do łóżka i pomaga mi się podnieść. Podaje mi szklankę i stoi. Robi tak prawdopodobnie przy każdym pacjencie, aby w razie co pomóc mu. Ja na szczęście nie potrzebuje jej pomocy.  
- Panie doktorze…- zaczyna niepewnie chłopak. Spoglądam na niego zaciekawiona.
- Tak? – lekarz pyta, nie odrywając swojego wzroku, od jak podejrzewam, mojej karty.
- Bo widzi pan…sądzę, że Avril straciła pamięć – mężczyzna w okularach spogląda to na mnie to na Camerona.
- Straciła pamięć powiadasz. Dlaczego tak sądzisz? – pyta, kiedy podchodzi do mojego łóżka.
- Nie pamięta mnie – mówi cicho. Mężczyzna robi zaciekawioną minę. Nic nie mówi tylko kiwa głową i zaczyna mnie oglądać. Jak jakiś okaz w galerii albo w zoo.
- Dobrze, Avril, proszę spójrz na mnie – wykonuje jego prośbę i patrzę na mężczyznę.
- Jaki mamy dzisiaj dzień?
- Nie wiem.
- Miesiąc?
- Nie wiem.
- Rok?
- Nie wiem.
- Dobrze – wzdycha. – Masz rodzeństwo? – zastanawiam się przez chwilę.
- Tak – mówię w końcu. – Brata.
Mężczyzna kiwa twierdząco głową i zapisuje coś w karcie. Odwraca się do Camerona, jakby chciał o coś zapytać, jednak rezygnuje i wraca wzrokiem do karty.
- Znasz tego chłopaka? – pyta mnie i wskazuje na Camerona. Kiwam przecząco głową. Lekarz wzdycha. – Zaraz powinni przyjechać tutaj twoi rodzice. Teraz po prostu odpocznij – mówi i zaczyna kierować się w stronę wyjścia. Pielęgniarka Mary idzie za nim.
Drzwi nie zdążają się jeszcze zamknąć, a  zaraz znowu się otwierają. Cameron wybiega za lekarzem. Nie jestem w stanie usłyszeć o czym rozmawiają, lecz mogę się tylko domyślić.
Naprawdę nie wiem, co o tym wszystkim mam myśleć. Jestem strasznie skołowana.

Zamykam oczy i próbuje sobie przypomnieć, dlaczego tutaj jestem. Ale nic nie widzę. Nic nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Im bardziej próbuje, tym gorzej zaczynam się czuć. Moja głowa zaczyna mnie boleć. Robi mi się niedobrze.

Biorę głęboki oddech.


*Pov Cameron*


- Panie doktorze! – krzyczę za mężczyzną zaraz jak wybiegam z sali. Mężczyzna odwraca się w moim kierunku.
- Tak? – pyta, kiedy do niego podchodzę.
- Dlaczego ona tak się zachowuje? Dlaczego mnie nie pamięta? – w moich oczach wzbierają się łzy.
- Wiesz, że nie mogę ci nic powiedzieć. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska – lekarz drapie się zakłopotany po karku.
- Bardzo pana proszę! Dobrze pan wie, że bardzo mi na niej zależy! – krzyczę. Nie obchodzi mnie to, czy ktoś patrzy na mnie w tym momencie jak na debila. Ja po prostu chcę wiedzieć, dlaczego ona mnie nie pamięta.
Lekarz wzdycha. Chyba go przekonałem.
- Dobrze, ale nie możesz nikomu powiedzieć, że złamałem tą przysięgę, jasne? Robię to tylko ten jeden, jedyny raz – mówi na jednym wydechu. – Avril… Myślę, że ma amnezję wsteczną. Jednak, nie jestem pewny czy to to. Muszę jeszcze wszystko sprawdzić.
- Amnezja wsteczna?
- Tak, jednak to jeszcze nic nie jest pewne. Jak zrobię wszystkie badania to się dowiemy czy to jest rzeczywiście to – kiwam głową na znak że rozumiem. Jednak w rzeczywistości nic nie rozumiem. Robię kilka kroków wstecz i opadam na krzesła, które znajdują się za mną. Głowę chowam w swoich dłoniach. Nie zauważam nawet kiedy lekarz podchodzi do mnie i łapie mnie za ramię.
- Bądź dobrej myśli. Pamiętaj. To jej na pewno pomoże. Bądź z nią, przypominaj jej wspólne chwilę. Ale co najważniejsze, wierz w nią – patrzę mu w oczy kiedy to mówi. Mężczyzna stoi koło mnie jeszcze przez chwilę, po czym odchodzi.

Czuje, że mogę nie dać sobie już z tym rady. Moja psychika już wysiada. Robi sobie, chyba postój. Kurwa! Na początku wszystko było dobrze, ale oczywiście, jak to się mówi „wszystko co dobre szybko się kończy”. Potem to jak straciła swoich przyjaciół, właśnie wtedy zaczęła się ode mnie oddalać. Może gdybym był z nią wtedy od samego początku, bardziej na nią naciskał nie stało by się to wszystko. Może nie było by tego wypadku i teraz by mnie pamiętała. Siedzielibyśmy sobie w tym momencie na plaży i patrzyli w niebo. Tak, tandetne. Wiem. Ale to jest, kurwa, właśnie to, czego w tym momencie najbardziej na świecie pragnę. Pragnę, aby do mnie wróciła. Pragnę, aby sobie o mnie przypomniała.

Do szpitala, przyjeżdżają rodzice Avril. Widzę jak wbiegają na piętro i biegną do pokoju dziewczyny. Na mnie nie zwrócili uwagi. Pewnie są tak podekscytowani wiadomością, że ich dziecko się obudziło, że nie widzą niczego co się wokół nich dzieje. Nie widzą tego, że siedzę niedaleko sali w której znajduje się ich dziecko. W sumie, może to i lepiej. Nie chcę aby ktokolwiek widział to jak płaczę.

Wyciągam swój telefon i wystukuje krótką wiadomość.


„Obudziła się.”

piątek, 15 stycznia 2016

Prolog



Wspomnienia… Czym są wspomnienia w życiu człowieka? To ważna cząstka życia, czy nie? Zastanów się przez chwilę i pomyśl. Pomyśl o tym, że gdybyś stracił wszystkie swoje wspomnienia i nie pamiętałbyś niczego, to kim tak właściwie byś był? Dalej byłbyś tą samą osobą, którą jesteś teraz? Nie. Prawda? Byłbyś nikim, bez wspomnień. Na pewno nie byłbyś tą samą osobą, którą jesteś teraz. A wiesz dlaczego? Ponieważ to właśnie wspomnienia nas tworzą, tworzą to, kim jesteśmy. A kim tak właściwie jesteśmy?

Mam dla ciebie zadanie. Mam nadzieje, że się go podejmiesz.

Wyobraź sobie, jak to by było, gdybyś stracił swoje wszystkie wspomnienia. Od momentu gdy biegałeś w pieluchach po domu do dnia dzisiejszego. No tak, proszę cię, abyś sobie to wyobraził… Ale czy w ogóle jesteś w stanie? Jesteś w stanie wyobrazić sobie to, że nie pamiętasz niczego? Po prostu niczego. Nie wiesz jak wyglądasz. Nie wiesz jak wygląda twoja rodzina. Gdzie ostatnio byłeś. Co robiłeś?

Wiem, że proszę cię dzisiaj, abyś dużo rzeczy sobie wyobraził. Jednak chcę, abyś wyobraził sobie jeszcze jedną rzecz. Wyobraź sobie, że w pewien dzień, w pewnym szpitalu budzi się pewna dziewczyna. I wiesz co? Ona jest właśnie w takiej sytuacji. Budzi się i nie pamięta niczego. Widzi nad sobą uradowaną twarz chłopaka, ale ona nie wie kim on dla niej jest.

Ale chwila, za bardzo skupiliśmy się chyba nad osobą, która straciła pamięć. Zapomnieliśmy o najbliższych tej osoby. W końcu oni również cierpią, prawda?

Chciałabym zaprosić cię na kontynuację opowiadania Look forme!.
 Jesteś ciekawy jak dalej potoczy się ta historia? 

To dobrze, bo ja też. 

Witam!

Witam!


Witam Wszystkich bardzo serdecznie! Bardzo się cieszę, że tutaj jesteście.
Mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć do końca tego opowiadania. 
Jeżeli ktoś tu jest pierwszy raz, to chciałam wyjaśnić, iż jest to druga 
część opowiadania Look for me!
Mimo wszystko, mam nadzieje, że się Wam spodoba. 
Zapraszam na prolog!