Do mojej sali wchodzą rodzice. Uśmiecham się, naprawdę się
cieszę, że ich widzę, są dzisiaj pierwszymi osobami których rozpoznaję. Usadawiam się
wygodniej w swoim łóżku. Widzę jak mama płaczę, a tata ukrycie ociera łzy.
- Cześć mamo – mówię cicho. Kobieta zaczyna głośniej płakać podchodzi do mnie i mnie przytula.
- Córciu, tak się cieszę że się obudziłaś – mówi i przytula
mnie mocniej. Odwzajemniam jej uścisk. Tata podchodzi do nas i kładzie rękę na
moim ramieniu. Nic nie mówi. Po prostu stoi.
*Pov Cameron*
- Żartujesz sobie ze
mnie? – Harry kolejny raz zadaję to samo pytanie.
- Nie, Harry. Avril
naprawdę się obudziła.
- Jezu, tak się cieszę
– słyszę jak wypuszcza z ust powietrze.
- Ale…. – zaczynam,
jednak nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Co? Co się dzieje
Cameron? – Harry zaczyna trochę panikować.
-Ona mnie nie pamięta.
Pamięta wszystko inne, tylko nie mnie – mówię, a w moich oczach znowu zbierają
się łzy.
- Cholera – słyszę jak
Harry w coś uderza. – Jak to cię nie pamięta?
- Nie wiem, po prostu.
Lekarz powiedział, że to może być amnezja wsteczna.
- Amnezja wsteczna? Co
to jest? – pyta.
- Sam nie jestem
pewien Harry. Lekarz powiedział, że jeszcze nie jest to pewna diagnoza. Trzeba
być dobrej myśli, ale nie wiem Harry. Ja nie jestem chyba gotowy. Przepraszam
cię, ale muszę kończyć. Zadzwonię gdy będzie się coś działo – mówię i rozłączam
się. Chyba za dużo mu powiedziałem.
Wychodzę ze szpitala. Tak, nie pożegnałem się z Avril.
Zresztą, po co miałbym to robić, sokoro ona mnie nie pamięta? Zadał bym sobie
tylko ból, a na razie nie chcę cierpieć. Czy jestem przez to egoistą? Czy
jestem egoistą tylko dlatego że nie chcę cierpieć?
Otwieram swój samochód i wsiadam do niego. Nie wiem gdzie
jechać. Z jednej strony chcę być sam, ale z drugiej potrzebuje towarzystwa.
Popieprzone uczucie. Wyciągam telefon i dzwonie do Nasha. Odbiera niemal od
razu.
- No siema stary –
mówi.
- Siema. Stary
wybierzemy się dzisiaj do klubu? – pytam i spoglądam przed siebie.
- Co? – Nash wydaje
się być zdziwiony. – Czekaj, czekaj, czy właśnie Cameron Dallas zapytał czy
pójdziemy do baru? To jakiś cud? Ja muszę to zapisać! – przewracam oczami. –
Coś się stało? – pyta po chwili.
- To nie jest rozmowa
na telefon – mówię, a w moich oczach pojawiają się łzy. Jebana ciota ze mnie.
- Okeej – nastaję
między nami chwila ciszy. – No dobra,
zgarnę Matta i o dziewiętnastej możemy się spotkać w tym barze co zawsze.
- Okej – mówię i się
rozłączam. Wzdycham. Muszę odreagować.
*Pov Avril*
- Mamo, kiedy będę mogła stąd wyjść? – naprawdę nie chcę już
tu siedzieć. Ten pokój przyprawia mnie o dreszcze. Może nie jest jakoś
najgorszy, ale sama świadomość, że to nie jest mój pokój nie pomaga mi.
- Skarbie, dopiero co się obudziłaś. Musisz tu jeszcze zostać
na kontrolę – mama głaszczę mnie po głowię. Robię naburmuszoną minę i patrzę na
nią miną szczeniaczka. Mama wzdycha.
- Dobrze, porozmawiam z lekarzem, kiedy będziesz mogła
wyjść, okej? – pyta, a ja przytakuje jej.
Kiedy mama wychodzi z pokoju zostaje w nim sama. Dziwne
uczucie. Obudzić się naglę i nie pamiętać części z swojego życia. Z tego co
mama mi opowiedziała jesteśmy teraz w Kalifornii. To naprawdę coś dziwnego. Nie
pamiętać pewnej części swojego życia. Nie pamiętać przeprowadzki, nowo poznanych
ludzi. Właśnie, kim był ten chłopak? Ciągle siedzi mi w głowie i nie mogę się
go pozbyć.
Drzwi otwierają się i do sali wchodzi mój tata. Uśmiecha się
do mnie, oczywiście, odwzajemniam jego uśmiech. Podchodzi do mojego łóżka i
siada na taborecie, który stoi obok.
- Jak się czujesz skarbie? – pyta i poprawia moją kołdrę.
Uśmiecham się na jego gest. Pamiętam, że kiedy byłam mała i dopadła mnie jakaś
choroba, zawsze do mnie przychodził i bardziej opatulał mnie kołdrą.
- Dobrze, najchętniej wyszłabym już z tego szpitala – tata patrzy
na mnie uważnie.
- Kochanie, uważam że powinnaś tu jeszcze zostać. Masz tutaj
przynajmniej fachową pomoc.
- Tato, proszę cię – uśmiecham się do niego.- Jak myślisz
gdzie szybciej dojdę do siebie? W szpitalu w którym jestem sama, czy w domku w
którym mam was i waszą miłość? – tata uśmiecha się do mnie delikatnie, a to
oznacza że go przekonałam.
- No dobrze, niech ci będzie – rozgląda się po pokoju. – A,
gdzie jest mama? – pyta i jeszcze raz się rozgląda.
- Poszła do lekarza, zapytać kiedy będę mogła wyjść – kończę mówić, akurat w momencie w którym drzwi się otwierają. Do
środka wchodzi mama, widzę że płakała, ma czerwone oczy. Kiedy oczy moich
rodziców się spotykają, tata od razu wstaje.
- Chodź, musimy porozmawiać – mama mówi do taty.
- Mamo, co się dzieje? – pytam, jednak nikt mi nie
odpowiada. Rodzice wychodzą z mojej sali i szczelnie zamykają za sobą drzwi.
*Pov Cameron*
- Cameron! Wychodzisz gdzieś dzisiaj? – słyszę jak moja
siostra drze się z drugiego pokoju.
- Taa, a co?
- Bo chciałam pożyczyć twój samochód. Będzie ci dzisiaj
potrzebny? – staje w progu moich drzwi od pokoju i patrzy na mnie.
- Nie będzie, możesz go wziąć – mówię nie zwracając na nią
większej uwagi.
- Okej, dzięki – mówi i zabiera kluczyki z biurka. Przystaje
przy moim łóżku i rzuca we mnie poduszką.
- Hej! Co ty robisz? – pytam zdenerwowany.
- Co masz taką minę młody? Jesteś jakiś nieswój odkąd wróciłeś
ze szpitala – przeklinam cicho pod nosem. Zapomniałem powiedzieć Taylor, że
Avril się obudziła.
- Avril się obudziła – mówię i spoglądam na moją siostrę. W
jednej chwili jest zaskoczona tym co powiedziałem, a za chwilę uśmiecha się jak
wariatka.
- Naprawdę, to dlaczego się nie cieszysz? – pyta podekscytowana.
- Bo mnie nie pamięta Taylor. Nie pamięta niczego. Mam po
prostu już dość, nie wiem co robić – przecieram twarz rękoma.
- To dlatego dzisiaj wychodzisz?
- Tak, muszę odreagować.
- W jaki sposób chcesz odreagować? – pyta i patrzy na mnie
uważnie.
- W jakikolwiek się da, byle, żebym zapomniał – odpowiadam nawet
na nią nie patrząc.
- Gdzie idziecie?
- Do tego baru co zawsze, zresztą dlaczego tak o wszystko
wypytujesz? – na twarzy mojej siostry pojawia się cień uśmiechu.
- Po prostu martwię się o swojego młodszego brata, to chyba
normalnie – odpowiada obojętnie. – Miłej zabawy w barze – rzuca zanim jeszcze zdążyła
wyjść z mojego pokoju. Przewracam oczami. Taa,
na pewno będę się dobrze bawił.
- Witam panowie – mówię do Nasha i Matta, którzy siedzą już
przy barze i piją piwo. Wzdrygają się delikatnie na dźwięk mojego głosu, który
jest zmęczony i brzmi jak nie mój. Jak jeden mąż odwracają się w moją stronę i
lustrują mnie wzrokiem.
- Och! Jesteś! Myśleliśmy już że jednak zrezygnowałeś z
naszego spotkania – mówi Matt w międzyczasie pijąc piwo.
- Nie dzisiaj. Dzisiaj chcę zapomnieć o wszystkim. Chcę się
po prostu dobrze bawić – mówię i siadam obok Nasha. Chłopacy patrzą na mnie
zaskoczeni. Posyłam im uspakajający uśmiech.
- Co się stało? – pyta Nash.
- Avril się obudziła – mówię i biorę łyk piwa Nasha.
- To dlaczego się nie cieszysz? Stary to świetna wiadomość! –
mówi Matt.
- Byłaby świetna, gdyby nas pamiętała. Ona nas nie pamięta
chłopaki, nie pamięta niczego, tego że mieszka teraz tutaj, nie pamięta was,
mojej siostry, mnie… - chłopcy spoglądają na siebie i nic nie mówią. Wymieniają
się tylko spojrzeniami.
- Poprosimy coś mocniejszego – Matt mówi do barmana.
Mężczyzna stawia przed nami trzy kieliszki i nalewa jakiegoś nieznanego mi
alkoholu. Wypijam to jednym duszkiem. Dobre, mocne.
Po godzinie jesteśmy już trochę wstawieni, znaczy ja jestem,
a chłopacy to nie wiem bo gdzieś mi zniknęli. Z tego co widziałem to Nash był
tu gdzieś przed chwilą z jakąś dziewczyną, a Matt był, był gdzieś tutaj.
Sączę sobie spokojnie swój napój alkoholowy do momentu, aż
ktoś nie położył swojej ręki na moje ramię. Podskakuje w miejscu i odwracam
się. Przed sobą widzę dziewczynę, której nie spodziewałem się dzisiaj zobaczyć,
w ogóle nie spodziewałem się kiedykolwiek zobaczyć. Przede mną stoi Chelsea.
- Cześć przystojniaku – nachyla się w moim kierunku i
szepcze mi do ucha. – Jestem aż taka straszna że się przestraszyłeś kiedy cię
dotknęłam? – na jej twarzy pojawia się cwaniacki uśmiech. Szokuje mnie jedna
rzecz. Jest odważniejsza, teraz, tutaj, a nie była taka.
- Chelsea, co ty tutaj robisz? – pytam zszokowany,
dziewczyna siada na moich kolanach.
- No jak to co? Jestem w barze, więc to chyba oczywiste,
prawda? Bawię się. Chcę zapomnieć o niektórych wydarzeniach, które miały
miejsce w moim życiu – uderzają mnie jej słowa. Chcę zapomnieć, jak ja. – Pomożesz mi? – dziewczyna pyta i przytula
się do mnie jeszcze bardziej. Spoglądam na nią zdezorientowany, za bardzo nie
ogarniam co się dzieje.
Jak to się stało, że teraz jestem w pokoju, który znajduje
się nad barem i całuje się z Chelsea? Naprawdę nie wiem, ale wiem że dziewczyna
dobrze całuje. Przyciąga mnie bliżej siebie, co powoduje, że jej plecy są
oparte o ścianę. Kładę rękę nad jej głową i zaczynam całować jej szyję. Z jej
ust wydobywają się ciche jęki. Chyba znalazłem jej czuły punkt. Przestań. Rękoma zjeżdżam na jej tułów,
moja ręka ląduje pod jej bluzką. Jeżdżę przez chwilę po jej brzuchu, zahaczając
raz na jakiś czas o jej piersi. Przestań.
Dziewczyna cały czas głaszcze mnie po klatce piersiowej, od momentu w którym znaleźliśmy się w tym pokoju, jestem bez koszulki ponieważ Chelsea ją ze mnie
ściągnęła. Odrywa się od moich ust i patrzy na mnie.
- Pozwolisz, że teraz to ja przejmę kontrolę – uśmiecha się
i popycha mnie na łóżko.
______________________________________
Daawno, mnie tutaj nie było. Wiem, przepraszam, ale brak czasu robi swoje. Oczywiście postaram się, aby rozdziały pojawiały się częściej, ale nic na razie nie obiecuje.
Mam nadzieje, że rozdział się podobał!
Mam nadzieje, że rozdział się podobał!
Właśnie, Kochani!
Wesołych Świąt Wielkanocnych oraz mokrego dyngusa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz