- Co zrobiłeś?!- Taylor naskakuje na mnie. Spoglądam na nią.
- Co ja zrobiłem? Gdybyś ty jej nie powiedziała, że tam
będę, to nie doszłoby do takiej sytuacji! – podnoszę się z łóżka.
- Mimo wszystko! Powinieneś się pilnować!
- Nie twoja sprawa! Jestem już dużym chłopcem i to moja
decyzja, kiedy i z kim będę to robił. Mam tylko do ciebie taką pretensje, że
powiedziałaś jej gdzie będę. Wiesz, że się jej podobam! Tak się kurwa nie robi
Taylor! – dziewczyna patrzy na mnie przez chwilę. W jej oczach mogę zauważyć
jak targają nią różne emocje.
- Dobra! Okej! Źle zrobiłam. Już nigdy nikomu nie powiem
gdzie idziesz, pasuje? – mówi już spokojniejszym głosem, jednak dalej krzyczy.
- Tak. Dziękuję – mówię takim samym tonem jak ona. Dziewczyna
odwraca się na pięcie i wychodzi z mojego pokoju. Trzaska drzwiami, mocno.
Przez chwilę mam wrażenie, że mogą wypaść z zawiasów.
Nawet nie wiem kiedy to minęło, ale właśnie jestem w
samochodzie i jadę po Avril. Przez cały czas zastanawiam się jak będzie
wyglądała nasza droga powrotna do domu. Nie jestem jednak w stanie sobie tego
wyobrazić. Nie wiem, czy pamięć dziewczyny się poprawiła, czy może
pogorszyła. Nie wiem też, co było by gorsze. To, że odzyskała swoją pamięć i
zaczęła pamiętać śmierć swoich przyjaciół i to w jakim była stanie? Że ćpała i
się cięła? Czy może to, że nie pamięta niczego ani nikogo? Myślę, że w żadnej z
tych sytuacji nie dałbym sobie już rady. Ledwo daje sobie już z tą, obecną.
Wjeżdżam na parking, który znajduje się przed szpitalem i
szukam wolnego miejsca. Oczywiście, jak zawsze, trzeba się sporo napocić aby
cokolwiek znaleźć. Wolne miejsce udaje mi się znaleźć po piętnastu
minutach jeżdżenia w kółko po tym przeklętym parkingu. Zaciągam ręczny w
samochodzie i z niego wychodzę. Kiedy znajduje się już na świeżym
powietrzu, dopiero wtedy zdaje sobie sprawę jak ciepło i słonecznie dzisiaj
jest. Nie zauważyłem tego, kiedy wychodziłem z domu, wsiadałem do samochodu ani
w tedy, kiedy jechałem do tego szpitala. Jednak znam przyczynę, dlaczego tego
nie zauważyłem. Ponieważ w mojej głowie, cały czas miałem jedną osobę. Avril…
*POV AVRIL*
Po pokoju rozchodzi się odgłos pukania do drzwi. Spoglądam
najpierw na nie, a dopiero później mówię „proszę”. Moja pierwsza myśl, kiedy
usłyszałam pukanie? Prawdopodobnie
rodzice po mnie przyjechali. Więc, kiedy zauważam, że do „mojego” pokoju
wchodzi ten chłopak, który był tutaj kiedy się obudziłam jestem naprawdę
zdziwiona. Nie spodziewałam się, że tutaj dzisiaj przyjdzie. W ogóle, nie
spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek się spotkamy. Z początku myślałam, że
po prostu mnie z kimś pomylił i tylko udawał albo sobie żartował ze mnie, że
mnie zna. Jednak teraz, kiedy jest tutaj, stoi przed moim łóżkiem, zwątpiłam.
Naprawdę zwątpiłam. Mam wrażenie, że jestem w innym świecie, innym miejscu,
gdzie każdy mnie zna, tylko ja nikogo nie. Boję się.
*POV CAMERON*
Stoję przed jej łóżkiem i patrzę na mojego aniołka. Mam
wrażenie, że od ostatniego czasu jak jej nie widziałem to zmizerniała i
schudła, jej kiedyś rumiane policzki zastąpiła teraz bladość. Mam ochotę
rozpłakać się, kiedy tak na nią patrzę.
- Zmizerniałaś od ostatniego czasu jak się widzieliśmy.
Jadłaś coś? – pytam. Podchodzę do stołka który stoi przy jej łóżku i siadam na
nim. Avril, patrzy na mnie niepewnie. Wiem, że mnie nie pamięta i teraz czuje
się niepewnie w mojej obecności, ale mam to w dupie. Teraz mam zamiar, być przy
niej cały czas. Wtedy odpuściłem i pozwoliłem by była sama po stracie swoich
przyjaciół. Pozwoliłem na to by była sama i skończyła tak, że zaczęła ćpać,
ciąć się i mnie teraz nie pamięta. Cholera jasna!
- Wszystko dobrze – odpowiada cicho. Boi się. – Dlaczego tutaj jesteś? Nie żeby coś, ale ja cię nie
pamiętam, nie wiem kim jesteś – mówi cicho. Nie wiem, czy nie może zdobyć się
na głośniejszy ton czy po prostu się boi. Stawiam jednak na to drugie.
- Jestem tutaj, ponieważ twoi rodzice poprosili mnie, abym
odebrał cię ze szpitala i zabrał do domu – uśmiecham się do niej, aby dać jej
do zrozumienia, że nie musi się mnie bać. Dziewczyna wzdycha.
- Zrobili to, bo nie mają czasu, prawda? Widzę, nic się nie
zmieniło. Cały czas w pracy i zero czasu prywatnego. Myślałam, że coś się
zmieniło, kiedy powiedzieli mi, że się przeprowadziliśmy, ale jak widzę nie
jest tak. Mogłam się tego spodziewać. Zresztą, czego ja oczekiwałam? – Avril
kładzie się na plecy i spogląda w sufit. Nie wiem co mam zrobić. Nie wiem na co
mogę sobie pozwolić, a na co nie.
- Hej, nie wiem jak było kiedyś gdy jeszcze tutaj nie
mieszkaliście, ale mogę cię zapewnić, że twoi rodzice naprawdę się o ciebie
martwią. Kiedy tutaj leżałaś nieprzytomna, to oni siedzieli z tobą w pokoju –
wiem, że troszkę kłamie. Jednak jeżeli to ma polepszyć jej stan psychiczny to
jakoś nie czuje wyrzutów sumienia. Łapie ją za dłoń aby się uspokoiła, nie
wychodzi mi to jednak, ponieważ dziewczyna pod moim dotykiem spina się, od razu
zabieram swoją rękę z powrotem. Dziewczyna uśmiecha się do mnie delikatnie.
- Dziękuje za twoje słowa.
*
- Masz już wszystko spakowane? – pytam, kiedy dziewczyna
zapina swoją torbę. Jej głowa odwraca się w moim kierunku i uśmiecha się.
- Tak, tak mi się wydaje – jakiś czas temu, do sali Avril
przyszedł lekarz i dał nam wypis, dzięki temu możemy opuścić to straszne
miejsce. Kiedyś, nie miałem żadnych wspomnień, skojarzeń ze szpitalem, jednak
teraz? Teraz, najchętniej nie przyszedłbym tu już nigdy więcej. Zabieram torbę
z rąk dziewczyny i kierujemy się do wyjścia. Avril idzie przede mną, po drodze
żegna się z pielęgniarkami, które zajmowały się nią.
Czasami mam wrażenie, jakby Avril przypomniała sobie jakieś
rzeczy, ale ona nic nie mówi, a ja nie chcę na nią naciskać. Cały czas
obserwuje dziewczynę jak idzie przede mną na parkingu samochodowym. Moje
zaskoczenie jest naprawdę ogromne, kiedy zdaje sobie sprawę, że dziewczyna
idzie prosto do mojego samochodu! Skoro straciła pamięć powinna nie pamiętać
tego jak wygląda mój samochód, a tu proszę! Czyżby sobie coś przypomniała?
- Pamiętasz coś? – to pytanie samo wychodzi z moich ust.
Avril odwraca się do mnie i robi zdezorientowaną minę.
- Nie, dlaczego nagle o to pytasz? – pokazuje palcem na mój
samochód.
- Skąd wiedziałaś, że to mój samochód skoro straciłaś
pamięć? – nie wiem, jak mam odczytać emocje jakie pojawiają się na jej twarzy,
szok, zdezorientowanie, strach, naprawdę nie wiem.
- Ja…ja…ja nie wiem. Po prostu tak jakoś… miałam takie
przeczucie – oczy Avril się szklą i mam wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
Odkładam jej torbę na ziemię i podchodzę do niej. Przytulam ją z całych sił i
staram się ją uspokoić.
- Ja naprawdę nie wiem – chlipie w moją koszulkę. – Naprawdę
mam już dość całej tej niewiedzy i zdezorientowania! Nawet nie wiem, gdzie
teraz jest mój dom! – odwzajemnia mój uścisk.
Droga do domu mija nam w ciszy. Nie rozmawiamy o tym co
stało się na parkingu. Jeżeli miałem jakiekolwiek wcześniej chęci, żeby z nią
porozmawiać, albo spróbować sprawić, żeby cokolwiek sobie przypomniała, tak
teraz nie mam żadnych. Podjeżdżam na podjazd domu Avril i aż krew mnie zalewa
kiedy go tam widzę. Od razu wychodzę z samochodu i trzaskam drzwiami. Podchodzę
do tego dupka i łapię go za koszulkę.
- Co do kurwy nędzy, ty tutaj robisz, co?!